Wiktoria i Mateusz Gąsiewscy uciekali ze starego Zakładu Karnego w Kaliszu, a za nimi –furgonetką wyposażoną w sprzęt tropiący – podążała trójka prowadzących show: Konrad, Łukasz i Kuba.
Ucieczka
Zbiegowie mieli przygotowany wcześniej plan ucieczki, jednak w dynamicznie zmieniającej się sytuacji ciągle musieli go modyfikować i w rezultacie podróżowali w przeciwnym kierunku niż z początku zakładali. Uciekali pociągiem, autostopem, a nawet na własnych nogach, co wymagało doskonałej sportowej formy, jaką pochwalić się może znane rodzeństwo. Na szczęście mogli też liczyć na pomoc kierowców, a zwłaszcza pań za kółkiem niepotrafiących odmówić podwózki przystojnemu Mateuszowi, który zatrzymał dwa razy więcej aut niż jego siostra, czym sam był zaskoczony:
– Myślałem, że będzie troszeczkę trudniej, natomiast już po którejś przesiadce stwierdziliśmy, że jest fajnie… – powiedział po programie.
– Spotkaliśmy naprawdę miłych ludzi po drodze, wszyscy są życzliwi i są ciekawi też, co my w ogóle robimy w tych czerwonych strojach na środku ulicy. Byli bardzo chętni, żeby pomóc i to było bardzo miłe uczucie. Bo nie sądziliśmy na początku, tym bardziej tak ubrani, jak zbiry, że samochody będą się zatrzymywały, a jednak się zatrzymywały. Więc dziękujemy wszystkim, którzy nas podwieźli – dodała Wiktoria.
Telewizyjna premiera
Jak radzili sobie Wiktoria i Mateusz Gąsiewscy w roli ściganych zbiegów oraz kto na koniec, jako strona przegrana, musiał robić pompki, o które rodzeństwo i prowadzący założyli się na początku programu? Odpowiedź już w niedzielę 19 czerwca o godz. 22.40 oraz w środę 22 czerwca o godz. 21 w siódmym odcinku „Wielkiej ucieczki” w Czwórce.