Widzom zapadły w pamięć charakterystyczne elementy stroju z „Emily w Paryżu”, takie jak wyjątkowa, posągowa suknia w kwiaty czy niezapomniany kapelusik. Dlatego nic dziwnego, że w momencie, gdy rozpoczęto zdjęcia do 2. sezonu, poprzeczka była ustawiona wysoko. Na szczęście zarówno kostiumografka Marylin Fitoussi, jak i doradzająca w zakresie kostiumografii, uhonorowana nagrodą Emmy Patricia Field znów zajmą się stylizacjami Emily i innych bohaterów.
Czy po sukcesie 1. sezonu starałyście się zmienić styl kostiumów?
Marylin Fitoussi: Pierwszy sezon zawdzięcza swój sukces po części temu, że kostiumy pozwalały ludziom łączyć rzeczy tak, jak im się podobało. Zobaczyli więc, że można łączyć kropki i paski, mieszać ze sobą kolory i nie ograniczać się. Moim mottem na nowy i poprzedni sezon były słowa „Nadmiar dobrego smaku to nuda”. Moim znakiem firmowym jest eklektyzm i mieszanie wszystkiego ze sobą. Dlatego jeśli ktoś sądził, że w 1. sezonie było wszystkiego za dużo i było za bardzo kolorowo, to w nowym sezonie będzie tak samo, tylko bardziej. I jestem z tego dumna. Emily jest silną osobowością i w tym sezonie jej kostiumy też będą wyraziste.
Patricia Field: Zależało nam, by nie powtarzać tego, co zrobiłyśmy w pierwszym sezonie. Chciałam pokazać widzom nowe pomysły. W zeszłym sezonie korzystałyśmy dużo z czerni i bieli, dlatego nie chciałam już tego stosować. I rzecz jasna nie chciałyśmy znowu używać kapelusika, żeby nie zanudzić widzów. Nie chcemy, by pomyśleli: „Och, to już widzieliśmy”. Chcemy zaprezentować coś nowego, ciekawego i ekscytującego. Moda jest płynna, a przede wszystkim — przynajmniej moim zdaniem — tak jak inne formy sztuki, moda odzwierciedla czasy, w których żyjemy. W zależności od tego, w jakim okresie się znajdujemy, widzimy to w modzie. Ale w serialu staramy się unikać trendów w modzie. Powtarzam to w kółko — trendy szybko się wypalają, a ludzie łatwo się nimi nudzą.
Czy możecie opowiedzieć o kontynuacji współpracy z Lily Collins w tym sezonie?
Fitoussi: Jest cudowna. Lily całkowicie przejęła manierę Emily, jej słownictwo i wszystko, co sprawia, że styl Emily jest wyjątkowy. Ponieważ Emily jest profesjonalistką, nigdy nie mówi „nie”. Pewne stroje faktycznie ją zaskakują; gdy widzi pewne zestawienia, mówi „Naprawdę?” i lekko się uśmiecha. Kiedy chociaż trochę ją coś niepokoi, wiem, że to dobry wybór. Jeśli nie jest w szoku, mówię: „To na pewno jest zbyt proste”. Rozważamy wiele różnych rzeczy. Przygotowałam katalogi strojów, z których może wybierać te, które do niej przemawiają i które chce przymierzyć. Jest bardzo otwarta. Na szczęście nasi aktorzy nie stawiają granic. Mają zaufanie do mnie i do Patricii, dlatego wspaniale się nam współpracuje, bo za każdym razem możemy próbować czegoś nowego. Możemy podnosić poprzeczkę.
Jakie macie podejście do zdobywania najważniejszych kostiumów?
Fitoussi: Przez ostatnie siedem lat stawiałam na upcycling i recycling. Kupujemy nowe ubrania, gdy coś jest potrzebne na następny dzień i nie można tego dostarczyć na czas. Uwielbiam sklepy z modą vintage, przyjaźnię się z większością paryskich właścicieli sklepów z odzieżą vintage. Dzwonią do mnie, gdy trafi im się jakieś unikalne albo wyjątkowe ubranie; każde, na które zwykły śmiertelnik nawet by nie spojrzał. W 2. sezonie postanowiłam sobie za cel połączenie mody haute couture, np. Diora czy Balmaina, z czymś od młodych projektantów, z odzieżą vintage albo z ubraniami, które można znaleźć w takich sklepach jak H&M czy Zara. Każdy powinien mieć możliwość kupić to, co kocha, na miarę swoich możliwości finansowych. Jeśli możesz, kupuj u designerów, albo kupuj w H&M. Ja większość zakupów robię między 3:30 a 5:30 rano, bo wtedy mój umysł działa najlepiej.
Kolory są bardzo ważnym aspektem kostiumów, zwłaszcza w przypadku postaci Emily. Czy mogłybyście powiedzieć co nieco o znaczeniu kolorów w tym sezonie?
Field: Ostatnio wymyśliłam określenie, które opisuje oczekiwaną przeze mnie reakcję na kostiumy — „radosne ubrania”. Kocham kolory. Pozwalają mi mieszać i zestawiać różne kombinacje przyciągające uwagę. Emily jest idealna do stosowania kolorów, bo kiedy zaczynałyśmy, dowiedziałam się, że pochodzi ze Środkowego Zachodu USA, więc ubrałam ją w typowym dla tego regionu stylu. Wydaje mi się, że znalazłyśmy idealny pomysł na nowy sezon, a kolory odgrywają w nim dużą rolę. Ludzie lubią kolory i potrzebują ich w dzisiejszych czasach. Kiedy ukazał się pierwszy odcinek, ciągle słyszałam, że fajnie oglądało się „Emily w Paryżu” podczas pandemii i że podnosiło to ludzi na duchu. Ucieszyło mnie to i mam nadzieję, że ubrania z tego sezonu nadal będą budzić w widzach radość.
Serial „Emily w Paryżu” już teraz dostępny na Netflix