Reżyser Łukasz Palkowski opowiada o kulisach powstania nowego serialu Canal+ – „Żmijowsko”.
Wcześniej realizowałeś serial Belfer, a teraz Żmijowisko. Czy można powiedzieć, że kryminał masz we krwi?
Zdecydowanie nie można mówić, że kryminał mam we krwi. Jest to dla mnie nowość. Belfer był pierwszym kryminałem, który realizowałem. Wtedy miałem wrażenie, że kryminał umarł w polskiej telewizji. Był to trochę martwy gatunek. Dzięki Belfrowi ten gatunek odżył.
Czy widzowie mogą spodziewać się podobnego klimatu do Belfra, czy będzie to coś zupełnie innego?
Żmijowisko będzie miało zupełnie inny klimat. Oczywiście towarzyszy nam pewna zagadka, ale będzie to nowa karta na polu polskiego kryminału.
W jakiej konwencji będzie to opowiedziane?
Każde dzieło ma trzy etapy powstawania. W przypadku Żmijowiska są cztery, bo mamy pierwowzór literacki, potem na jego podstawie powstaje scenariusz, następnie realizacja, a potem montaż, który jest kolejnym etapem pisania tej historii. Dopiero wtedy przekonamy się jakie to będzie. Celujemy w thriller psychologiczny.
Jak zrobić dobrą ekranizację książki? Co jest najważniejsze w przenoszeniu jej na ekran?
Mam za sobą kilka ekranizacji i za każdym razem inaczej do tego podchodzę. Nie ma jednej reguły, która temu towarzyszy. W przypadku Żmijowiska bardzo mocno kombinowaliśmy jak odejść od pierwowzoru literackiego i za każdym razem wracaliśmy do oryginalnych pomysłów. Ta intryga jest tak inteligentnie napisana, że każde nasze odstępstwo osłabiały tę historię. To był mój pierwszy przypadek kiedy pierwowzór literacki dawał nam podstawę do realizacji znakomitej historii.
„Miałem wrażenie, że kryminał umarł w polskiej telewizji. Był to trochę martwy gatunek. Dzięki Belfrowi ten gatunek odżył”
Czy Wojciech Chmielarz mocno z Wami współpracował, czy dał Wam wolną rękę?
Wojciech Chmielarz nie dał nam wolnej ręki, bo przede wszystkim jest współautorem scenariusza (śmiech). Tym samym miał bezpośredni wpływ na to jak historia będzie przebiegać. Sam chciałem takiej sytuacji. Nikt nie zna lepiej historii niż jej autor. Mogły być w niej ważne rzeczy, których my byśmy nie zauważyli. Dodatkowo wyglądało to tak, że musieliśmy nauczyć Wojtka pisania scenariuszy, bo jest on fenomenalnym pisarzem posługującym się prozą, a tę historię musieliśmy ubrać tez w język filmowy, który jest czymś zupełnie innym.
Jesteś zadowolony z obsady? Jak pracuje się z aktorami na planie?
Z aktorami przy Żmijowisku pracuje się fenomenalnie. Z większością znam się osobiście, bo udało nam się kiedyś pracować. Mam wrażenie, że udało nam się stworzyć świetny zespół, który razem wspólnie żyje, pracuje i się rozumie.
Czy przy pracy z aktorami dajesz im dużą wolność?
Zawsze daje aktorom wolność, bo wychodzę z założenia, że reżyser dla aktora jest w zasadzie drogowskazem. Ponieważ aktor dla mnie jest artystą i sztuka którą tworzy polega na stworzeniu postaci. Ja pomagam w tym tworzeniu, ale w pewnym momencie aktor wie lepiej jak dana postać się zachowa, co zrobi, jak zareaguje. Podczas zdjęć nie było między nami konfliktów. Nie zdarzyła się sytuacja kiedy nie zrozumieliśmy się. Wszystko bardzo ładnie nam się złożyło.